Barbara Kaźmierczak
Można by sądzić, że w temacie „Jane Austen” nie czeka nas już nic nowego, a tym bardziej nic zaskakującego. Co było napisane, zostało wydane, co wydane – przeczytane, co miało zostać zekranizowane, przeniesiono na ekran i to po wielekroć, czasem nawet – jak „Dumę i uprzedzenie” – po kilkanaście razy. Co miała wznowić telewizja – wznawia od lat bez ograniczeń w różnych kanałach na całym świecie. No i dodatkowo chyba wszystkie ekranizacje powieści XVIII-wiecznej angielskiej pisarki są dostępne w każdej chwili na kasetach. Największy międzynarodowy rozgłos zyskała mistrzowska ekranizacja „Rozważnej i romantycznej” z 1995 roku w reżyserii Anga Lee, Chińczyka z Tajwanu, z Kate Winslet i Emmą Thompson w rolach głównych. W tym samym roku odnotowano też wielki sukces telewizyjnej wersji „Dumy i uprzedzenia” z Colinem Firthem.
Jane Austen (1775-1817) jest od wielu lat brytyjskim dobrem narodowym. W kręgu czytelniczym Austenmania istnieje już drugie stulecie, brytyjskie towarzystwo czytelników książek Jane Austen ma swoje filie w Stanach, w Kanadzie i w Australii. Szlakiem Austen organizowane są wycieczki i zloty fanów.
Od lat nie kończy się także moda kina anglosaskiego na Jane Austen. To także coś w rodzaju Austenmanii. Do nas ta moda, zarówno czytelnicza, jak i kinowa, dotarła na szczęście bez komercyjnych dodatków w postaci „dalszych ciągów”, które uporczywie dopisuje niejaka Emma Tennant. Podobno mało utalentowana, za to wyposażona w wyróżniające się talenty reklamiarskie. Najpierw dopisała dalsze losy sióstr z „Dumy i uprzedzenia” pod tytułem „Pemberley” (nazwa majątku), potem – po ogromnym filmowym sukcesie „Rozważnej i romantycznej” – wyprodukowała powieść „Elinor i Marianne”, a po „Emmie” – „Zakochaną Emmę”.
Jak można się spodziewać „dalsze ciągi” interesują głównie telewizję. Nic dziwnego, skoro Jane Austen napisała tylko sześć powieści! Mogła zapewne napisać ich więcej, ale w jej życiorysie jest dziwna przerwa w latach 1804-1811. Siedem lat pisarskiej bezczynności. Dlaczego – nie wie nikt.
Córka wiejskiego pastora pędziła nieciekawe życie w majątku brata, skąd odwiedzała miasteczka południowej Anglii. Pisarze tamtej epoki dziwnie traktowali swoją twórczość. Wszystkie powieści Jane Austen ukazały się anonimowo, dopiero w 1818 roku, więc już w pośmiertnie wydanym „Opactwie Northanger” znalazła się krótka notka biograficzna z jej nazwiskiem.
Ale oto mamy na ekranach kolejną ekranizację, tym razem autorstwa Whita Stillmana, cenionego scenarzysty i twórcy kina niezależnego, pt. „Przyjaźń czy kochanie” przygotowaną na motywach wczesnej powieści Austen pt. „Lady Susan”. Stillman wziął się za utwór napisany w formie powieści epistolarnej, w dodatku niedokończonej. I trzeba powiedzieć, że świetnie sobie z nią poradził. Ta pełna intryg historia miłosna rozgrywająca się w salonach XVIII-wiecznej Anglii o zabiegach pięknej wdowy polującej na dobrą partię dla siebie i córki, w filmowej wersji ma lekkość, wdzięk i humor. No i sporo celnych obserwacji obyczajowych, nawet o zacięciu satyrycznym.
Podobnie jak poprzednie ekranizacje, jest wzorcowym widowiskiem kostiumowym, starannie opracowanym w każdym szczególe, wiernym epoce, a przy tym zrozumiałym także dziś mimo rygorystycznie przestrzeganej konwencji mowy i zachowania bohaterów na ekranie.
Co sprawia, że te dawne powieści, wygrzebywane po kolei z lamusa literatury niczym starożytne wykopaliska, nadal żyją, cieszą i inspirują twórców różnych części świata? Czy są aż tak uniwersalne?
W opisie pisarstwa Jane Austen bardzo ważne jest rzadko dziś używane słowo – powściągliwość. Należy przez to rozumieć jej samoświadomość. Austen pisała tylko o tym, co znała najlepiej – o sercowych i majątkowych kłopotach ludzi ze swojej sfery, czyli klasy średniej. Nie opiewała silnych namiętności, swoich powściągliwych w wyrażaniu uczuć bohaterów przedstawiała wiarygodnie i z humorem. Z dobrodusznością malowała postaci mało sympatyczne. Jej ironiczny dystans do takich bohaterów jest ledwo wyczuwalny, ale zawsze obecny.
Okazuje się, że tylko tyle wystarczy, abyśmy także dzisiaj przeglądali się w tej komedii ludzkiej, odkrywając w jej konwencjonalnych perypetiach głęboką prawdę o sobie – o ludziach naszego, jakże odległego od czasów Jane Austen wieku. Jak to się dzieje – pozostanie nigdy nie odkrytą tajemnicą geniuszu.